Stara szafa jest obrazem moich pasji i zainteresowań. Nie wszystkich może, ale tych, które można pokazać na zewnątrz.
Na początek szydełko… Towarzyszy mi chyba od zawsze, no powiedzmy od szóstego roku życia, kiedy mama pokazała mi pierwsze oczka i powiedziała: teraz próbuj sama. Ciężko było. Złapałam to szydełko lewą ręką, jak wszystko z resztą i … katastrofa. Męczyłam się bardzo. Pierwsze getry dla lalki wielkości naparstków zajęły mi ze dwa tygodnie. Później było już coraz lepiej.
Gdzieś w piątej klasie przyszedł czas na druty. Było łatwiej. Ponieważ do tego potrzebne są dwie ręce mniej więcej jednakowo, nauczyłam się robić na prawą rękę i dzięki temu mogę normalnie odczytywać wzory. Kiedyś w ramach przygotowań do jakiegoś konkursu matematycznego zrobiłam sobie sweterek … we wzory objętości brył. Wpuścili mnie w tym na salę, bo przecież skorzystali wszyscy, a dla mnie było najmniej wygodnie.
Od zawsze też interesowałam się ogrodnictwem. Zgodnie z tym wybrałam sobie szkołę średnią, później studia. Najbardziej pasjonowały mnie kwiaty, dalej tak jest, ale zwyciężyło moje praktyczne podejście do życia. Dlatego w Powierzówce uprawiane są warzywka i owoce. Najlepsze te świeże, prosto z ogrodu, albo na talerzu, ale powiem szczerze, że kto nie jadł moich ogórków kiszonych, ten ma jeszcze coś w życiu do zrobienia.
Przydarzyło mi się zrobić coś w decoupage, starą szafę też sama odnowiłam, interesuję się tym regionem i jego historią, a ostatnio pochłonęła mnie fotografia, którą z resztą zawsze lubiłam.
Co jeszcze znajdziecie w starej szafie? Nie wiem. Na pewno czymś jeszcze zaskoczę.